Natalia GRZESIEK
Tegoroczna wigilijna noc była wyjątkowo mroźna. Nikt jednak nie odczuwał zimna, wszyscy ogrzewali się ogniskiem domowego ciepła. Poza Karolem, który co roku tę magiczną noc spędzał inaczej. Młodzieniec wykorzystywał nieuwagę innych, by następnie móc ich okraść.
Tym razem Wigilia była jednak pełna cudów. Po raz pierwszy Karol poczuł jakiś dziwny, niepokojący go smutek. Jego zimne serce zaczęło topnieć.
Kiedy wracał do swojego skromnego pokoiku na strychu z torbą pełną drogocennych zdobyczy, jego wzrok przykuła mizerna postać starszej kobiety, siedząca na kawałku siana. Trzęsła się z zimna. Karol zdjął własną potarganą kurtkę, a następnie okrył nią starszą panią. Zauważył w oczach staruszki iskierkę litości. Skądś znał to spojrzenie, jednak nie mógł sobie przypomnieć skąd.
Oddalając się od tego, pełnego magii miejsca, jeszcze raz szacował zyski, jakie dała mu kradzież nowych laptopów, tabletów, drogich perfum. W pewnym jednak momencie poczuł, że musi wrócić, aby podzielić się opłatkiem z nowopoznaną bezdomną. Niestety jej już nie było. Została jedynie mała, lekko pognieciona chusteczka z wyhaftowanymi słowami „Dziś narodziłeś się na nowo”.
Łzy spłynęły po policzku Karola. Już wiedział, skąd zna to spojrzenie – były to oczy jego zmarłej mamy. Jakże wielkie było zdziwienie, gdy ściskają pomiętą chusteczkę poczuł na swym ramieniu jej dłoń. Wiedział, że ona jest przy nim, że zawsze będzie wskazywała mu drogę. Karol spojrzał w niebo i wyszeptał:
– Dzięki ci Jezu! Wiem, że mogę być uczciwym człowiekiem!