Wywiad z Michaliną Dzierżęga
Martyna Smusz: Jak wspominasz Szkołę Podstawową w Turzy Śląskiej?
Michalina Dzierżęga: Wydaję mi się, że dobrze (do końca nie pamiętam – mimo wszystko to już dobre kilka lat minęło odkąd zakończyłam swą pierwszą przygodę z nauką). Pamiętam przede wszystkim zabawy w berka na długiej przerwie czy zabawy w chowanego w krzakach obok szkoły. O, i jeszcze zawody z biegania. I lekcje historii – chyba to one głównie wyryły się w pamięci naszych uczniów. Trudno zapomnieć o domowej atmosferze na lekcjach polskiego i ciągłym upominaniu pani Budnik o „nie godaniu po ślońsku”. O, jeszcze w-f!
W sumie to jednak całkiem sporo pamiętam…
M.S.: Którego nauczyciela wspominasz najbardziej i dlaczego?
M.Dz.: Hmm. Zdecydowanie pana Grabca – chociaż trzeba było stać na baczność przed klasą, w klasie, w odpowiedzi, baaa, chyba nawet przy podlewaniu kwiatków trzeba było chodzić wyprostowanym, to jednak i tak panowała przemiła atmosfera. Baliśmy się go tylko przez pierwszy rok.
M.S: Jaki przedmiot lubiłaś najbardziej?
M.Dz: Ojejku, trudno mi powiedzieć, bo w tamtych czasach jeszcze byłam leniem – nie lubiłam się uczyć. Więc pewnie wychowanie fizyczne. Może plastykę…? Przyroda z panią Hajok była najtrudniejsza, ale też i najciekawsza.
M.S: Jak wspominasz lekcje historii?
M.Dz: Haha, na to pytanie odpowiedziałam już powyżej. Pan Grabiec ( i pewnie dalej potrafi) zaciekawić całą klasę – i to nie dlatego, że się baliśmy! Charyzmatyczny człowiek, świetnie opowiadał, jeden z najlepszych nauczycieli.