Babo, o babo przedziwnego smaku!
Zdobi cię lukier różanymi wzory,
Kolorowego nie szczędzono maku, I w czub ci wpięto pęk bukszpanu spory!
(sonet z literatury humorystycznej XIX wiek)
Baby w dawnych czasach nazywane były kołaczami, korowajami, babimi kołaczami. Dzisiejszą nazwę nadał im król Stanisław Leszczyński (wywodząc ją od bohatera „Baśni z 1001 nocy” Ali-Baby). Wielkanocne baby były prawdziwą ozdobą świątecznego stołu. Miały kształt tureckiego zawoju, pieczono je w glinianych formach lub w miedzianych rondlach. Wyróżniano wiele rodzajów bab: „puchowe”, „polskie”, „ukraińskie”, „krakowskie”, „pospolite”.
Pieczenie wielkanocnych bab było zawsze wielkim wydarzeniem. Przygotowywano się do tego już na samym początku Wielkiego Tygodnia: tarto cukier z głów, mielono migdały, moczono szafran w wódce. Pieczenie rozpoczynano w Wielki Piątek. Tak o tej „ceremonii” pisał Jarosław Iwaszkiewicz: „Gdy wreszcie baby upiekły się – a siedziały w piecu ze dwie godziny, przy czym cały czas trzeba było chodzić na palcach i mówić szeptem – następował dramatyczny moment wyjmowania z pieca. Wtedy trzeba było wytężyć całą uwagę po to, aby się jeszcze gorące ciasto nie wykrzywiło (…). W tym celu wprost z form baby przekładano na poduszki i dziewczęta kuchenne kołysały je na poduszkach, jak usypiające dzieci, dopóki ciasto nie ostygło. Niezapomniany był to widok, kiedy grono kobiet z poważnymi minami kołysało owe baby w obrzędowy sposób, jak gdyby od tego zależały losy świata”.