Staroświeckim pączkiem trafiwszy w oko, mógłbyś je podsinić. Dziś pączek jest tak pulchny, tak lekki, że ścisnąwszy go w ręku, znowu rozciąga się i pęcznieje, jak gąbka do swojej objętości, a wiatr zdmuchnąłby go z półmiska – pisał z właściwym sobie humorem Jerzy Kitowicz (1727-1804). Choć nie wiemy, jak dawniej smakowały pączki, dziś można powiedzieć, że są one „specjałem godnym salonów, łagodnie rozpływającym się w ustach, cudownym aromatem jajek, masła i kremowej śmietany (Fritz Wernich 1875).
W dawnej Polsce tłusty czwartek upływała głównie na jedzeniu i piciu, a stoły aż uginały się pod ciężarem mis i półmisków, z tradycyjnymi, zapustnymi potrawami. W tzw. wyższych sferach od samego rana serwowano mięsa, głównie dziczyznę: pieczone sarny, kuropatwy, szynki z dzika, zajęcze combry z dodatkiem smakowitych sosów.
Jadano także wykwintnie przyrządzony drób np, indyki tuczone orzechami włoskimi dla dobrego smaku i delikatności mięsa, nadziewane rodzynki i migdały, pieczone kapłony i jarząbki, różnego rodzaju pasztety – o czym donosi dziewiętnastowieczny „Kurier Warszawski”.
W domach chłopskich natomiast gotowano dużo obficie kraszonego jadła: kaszy i kapusty ze skwarkami, stawiano na stołach słoninę i sadło, a u bogaczy również czujne kiełbasy (bo mocno pachnące czosnkiem).
Nigdzie jednak nie mogło zabraknąć smażonych na tłuszczu słodkich pączków. Mówiono nawet, że w tłusty czwartek należy zjeść tyle pączków, ile razy kot ogonem ruszy.
Życzymy zatem POWODZENIA!
Zuzanna Krótki
Przeczytajcie koniecznie
PRZEPIS NA PĄCZKI DOSKONAŁE
„Jeśli blade, szmalec nie dosyć gorący” – przepis na „pączki doskonałe”
z dwudziestego ósmego wydania „Praktycznego kucharza warszawskiego” z 1918 roku